czwartek, 6 października 2011

Pieczen wolowa nieco po diabelsku

Pieczen wolowa nieco po diabelsku
Czyli "endiablé" jak mowia Francuzi. Wymaga troche czasu i troche przygotowan, nadaje sie wiec bardziej na sobotnio-niedzielny obiad. Jest mieciutka, soczysta i pachnie limetkami oraz malymi, mniej lub bardziej ostrymi papryczkami.

Na 6 porcji
30 minut przygotowania
30 minut marynowania
30 minut pieczenia

800 g dobrej wolowiny uformowanej jak na pieczen
Sok z 3 limetek
2-3 papryczki, ja wzielam dwie dlugie slodkie i jedna mala czerwona bardzo ostra
Spory peczek marchewek
sol, pieprz, kminek - 1 lyzeczka
2 lyzki cukru
oliwa z oliwek 2 lyzki
40 g masla
2 zabki czosnku

Rozkrojonym czosnkiem natrzec mieso. Ulozyc na nim pokrojone papryczki i polac calosc mieszanka soku z limetek i oliwy.
Pozostawic 30 minut w temperaturze pokojowej. Obrac marchewki zostawiajac 2 centymetry zielonej lodygi. I obgotowac je 10 minut w osolonym wrzatku. Odcedzic. Ulozyc wokol miesa. Posypac marchewki mieszanka zrobiona z lyzeczki kminku i 2 lyzek cukru. Calosc pokryc kawaleczkami masla.
Piec w bardzo goracym piekarniku 210°C okolo 30 minut na mieciutka soczysta pieczen.
Wyjac mieso z piekarnika i pokryc dwoma arkuszami foli aluminiowej. Odczekac 10 minut. Dopiero teraz (!) posolic i popieprzyc.
Uwaga! Mieso wolowe solone przed obrobka cieplna staje sie twarde. Pieczen po upieczeniu jest w srodku rozowa, jakby lekko krwista ale wlasnie taka ma byc, inaczej bedzie twarda jak podeszwa od starego buta...
Ta pieczen pachnie, jest soczysta, wyczuwa sie lekko kwaskowaty smak marynaty, ktory znakomicie laczy sie z delikatnoscia i slodkoscia marchewek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz