W pięknym miejscu wczoraj byłyśmy, w starym Rennes... na typowo bretońskiej kolacji. Chciałyśmy się pozegnac przed wakacyjnymi wyjazdami. Crêperie Saint Georges czyli Świętego Jerzego to miejsce wyjątkowe, znane i dość kultowe chyba bo stolik trzeb zarezerwować by tam zjeść! Na talerzach cudeńka... naleśniki z maki gryczanej czyli galette z dość dopracowanymi składnikami. W wersji luksusowej mogą być z małżami Świętego Jakuba czy z Foie gras, wtedy trzeba liczyć około 18 euros za sztukę. My wzięłyśmy wersje nieco prostsze choć tez smakowite! Moja galette to George Michael: grzyby, jajko, szynka, śmietana, szczypiorek. A Ania miała galette z kulka lodów imbirowych słonych!
Na deser... mhm... Ela Réunionnaise... a ja Or czyli ta ze smażonym ananasem, sorbetem porzeczkowym itd... Do picia różowy cydr z lasu Brocéliande... tego od króla Artura!
Obsluga jest bardzo sympatyczna i kompetentna. Wnętrze eleganckie. Ceny umiarowe w stosunku do jakości... większość produktów jest ekologiczna w tym cydr.
Rachunek na jedna osobe 22,8 euros czyli całkiem przyzwoicie.
Bardzo nam było miło i teraz pozostaje życzyć Pięknych i Bezpiecznych wakacji!