Wreszcie ! Bo tylko ta praca i praca… dziś nawet na
wagary poszłam bo powinnam być na szkoleniu na Uniwerku 3 h szkolenia plus 2 h
dojazdu. Wybrałam obiad ze Stéphanie ! I nie żałuje, żadnej Mea Culpa więc
nie będzie.
Spędziłyśmy cudowne południe, plotkowałyśmy tak, że aż się
kubkiz herbatą trzęsły. Stéphanie
zaprowadziła mnie do herbaciarni ( Salon de thé) w samym centrum Bordeaux, nieopodal Opery
i Grand Hôtel, do “Any Teas”. Nigdy tutaj wcześniej nie byłam.
na tarasie
Miejsce okazało
się urocze, spokojne, cieplutkie. Zjadłyśmy razem obiad, dość prosty jak to w
herbaciarniach bywa: sałata na wstęp,
szaszłyk z kurczaka w sezamie na risotto
z cukinią i pomidorami
I deser dnia – świąteczny pod czekoladowym kloszem
schował się piernik przełożony świeżymi cząstkami pomarańczy i konfiturą
pomarańczową. i wszystko było by pięknie i ładnie gdyby nie ozdoba z truskawki
zupełnie do tego deseru nie pasująca oraz zbyt gruby spód czekoladowy, nieco
siermiężny.
kawa i do kawy
Właścicielka
lokalu, gdy wychodziliśmy spytała dlaczego robiłam zdjęcia. Powiedziałam, że na
bloga. Uśmiechnęła się zalotnie i spytała:
“ Czy
wszystko mi się podobało, smakowało”… powiedziałam to co wyżej. Właścicielka
nieco się zdenerwowała moją drobną krytyką i zawołała kucharza-ciastkarza. Stéphanie
pękała obok ze śmiechu, ja wyłuszczałam ciastkarzowi moją opinię. Bardzo się
przejął i zamierza poprawić swoją dekorację truskawkową w pełni grudnia. Rozstaliśmy
się ściskając prawicę, dzieląc adresem bloga i życząc sobie Wesołych Świąt!
Po
wyjściu, Stéphanie mówi do mnie “ Niesamowita jesteś! mówiłaś jak ekspert
jakiś, ale dobrze bo też mi to przeszkadzało”.
Skwitowałam
uśmiechem, bo zawsze mówię o tym co mnie zachwyca i co mnie drażni gdy
właściciel restauracji czy kucharz pyta “ jak się odbywa posiłek, czy wszystko
w porządku”. Niepytana raczej nic nie mówię no chyba, że jest coś wyjątkowego.
Bawią mnie
klienci, którzy krytykują, nie dojadają bo im nie smakuje a nie proszą o zmianę
czy na pytanie “ Jak było” mówią “wszystko dobrze”… Śmieszna jest ta
hipokryzja.
Ale do
Stéphanie wracając… nasze dzieci razem w tenisa grają w Primrose. A ona jest
mamą 3 dzieci, mediatorem psychologiem z prawniczym wykształceniem. Ma swój
gabinet choć pracuje tylko 2 dni z tygodniu. Resztę poświęca rodzinie choć
ostatnio bardzo zaangażowała się w politykę… wybory lokalne w 2014 roku, działa
na rzecz Juppé… I mnie namawia. Ja już do jednej partii należe z mężem, do
Partii Radykalnej czyli centrowej a Juppée to prawica, UMP, nie bardzo mi po
drodze.
Obgadałyśmy
wszystko: Święta, prezenty, ich rolę wychowawczą, wartości naszych dzieci,
zmiany zachodzące we francuskim społeczeństwie, moje perspektywy kariery,
miejsca zamieszkania… uf, czego nie było w naszej rozmowie? Nie wiem… bo
tematów dziesiątki.
Uwielbiam
te nasze narady… jutro na tenisie kolejna, ale krótsza i tylko przy kawie
porannej.
Zawsze
jestem wdzięczna po takich spotkaniach… wdzięczna za to, że Ktoś sprawia, że
może by tak dobrze, ciekawie, że żyję po prostu…
Ps: A dla
ciekawych cen zapłaciłam 15,80 euro za obiad.