Antek miał
dziś turniej golfa. Mieliśmy jechać z nim do Médoc i zjeść obiad razem, po
turnieju, w golfowej rstauracji. W nocy były jednak straszne burze. Dziś od
rana lało jak z cebra. Turniej odwołany.
Moi panowie
pojechali więc znów na tennis kibicować antkowym trenerom na jakimś lokalnym
turnieju. A ja spokojnie, zabrałam się za przygotowywanie matur na wtorek. I
myślałam, że zrobię fajny obiad.
Zadzwonił
jednak telefon od antkowej chrzestnej i… gadałyśmy 1h55 minut! Dramatyczna
sytuacja u niej. Pomóc nie potrafię…
Na
przygotowanie obiadu zostało mi jakieś pół godziny…
I zrobiłam
tak:
1 polędwica
wieprzowa
4 szalotki
1ząbek
czosnku
1/3
szklanki białego, wytrawnego kuchennego wina
100 ml
kremówki
Trochę bulionu
cielęcego – 100 ml
Sól, pieprz
zielony, oliwa
Do tego
ziemniaki…
Obrałam na
początek pyrki i pokroiłam je szybko w kostkę.
Mięso
pokroiłam na 2,5 cm
plastry. Podsmażyłam na oliwie doprawiając je po 2 minuty z każdej strony. Po czym zawinęiam te plastry w podwójny arkusz folii
aluminiowej I włożyłam do piekarnika na najniższą temperaturę 80°C .
Na patelni
po mięsiepodsmażyłam posiekane szalotki i czosnek. Nastawiłam oliwę do
ziemnaków na drugiej patelni i wrzuciłam pyrki do smażenia.
Szalotki i czosnek
pokryłam winem, odprawoałam chwilę, dodałam bullion, odparowałam kolejne 3-4
minuty, dodałam kremówkę i ziarna zielonego pieprzu.
Miałam
jeszcze czas by pokroić melona na przystawkę i złożyć wczorajsze ciastka na
dzisiejszy, poobiedni deser.
Rodzina
stwierdziła, że PYSZNE, a takie proste i nie pracochłonne!
jak u mamy :)
OdpowiedzUsuńTez mi sie tak kojarzy.
Usuń