wczoraj wieczorem dlugo rozmawialm z M. mieszkajaca w PL przez telefon i
doszlysmy do wniosku, ze mam dwa powody by nie narzekac na Francje: lepsza
medycyne i lepsza edukacje... ja bym dodala jeszcze sztuke kulinarna na codzien
badz prawie, ale to moja prywatna opinia. Na cala reszte moge warczec nad
Sekwana, ze beee i ze do luftu i ze dyskryminacja i rasizm, i glupi Francuzi i
brudasy itd, itd...
ale przejdzmy do tego co przyjemne... pierwszych letnich sardynek... choc to
danie bedzie tez wysmienite z makrela
Po 4 swieze sardynki na osobe, dorosla osobe, robimy z nich takie zgrabne
fileciki jesli rybak, u ktorego sardynek zakupilismy ich dla nas nie zrobi...
moj robi, ale roznie bywa
sol;
oliwa
na gremolate czyli takie poludniowe nadzienie:
skorka z cytryny i z pomaranczy, najlepiej eko
garsc orzeszkow pini
pol peczka zielonej pietruszki
kilka sardeli z oliwy
Miksujemy razem pietruszke, sardele, skorke z owocow. Do nadzienia dodajemy
orzeszki. Ta pasta smarujemy jedna sardynek, na niej ukladamy druga jakbysmy
robili kanapke. Solimy lekko bo sardele sa juz slone; polewamy oliwa i do
piekarnika na 12 minut w 180°C.
Podajemy z purée z ziemniakow z selerem...
smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz