Jak co roku, w okresie karnawalowym przychodzi ochota na paczki. Takie zwykle, domowe, ale o niebo lepsze od tych gumowych sprzedawanych we Francji pod nazwa beignets, najczesciej przekrojonych na pol i nadzianych albo nutella albo kremem budyniowym. W tym roku moje paczki zrobilam nieco inaczej niz w zeszlym... otoz z wyjatkiem nadzienia z rozy, reszte nadzialam dopiero po usmazeniu. Ma to swoje dobre i zle strony. Z tych dobrych to takie, ze ciasto jest rownomiernie usmazone, puszyste i nic podczas smazenia nie wyplywa. Z tych zlych tak nadziac mozna paczki tylko zmielona masa konfiturowa co niestety dosc negatywnie odbija sie na smaku. Bo ja lubie paczki z roza, ktorej przez szpryce ciastkarska przepuscic sie da no chyba ze sie ja zmiksuje a to jak dla mnie barbarzynstwem! Tym bardziej, ze uzywam do paczkow samych platkow z roz, z pod Nicei czyli z Grasse, ktore sa confits czyli spreparowane w cukrze. Podobnie z domowa konfitura wisniowa z calymi wisniami, ktora w paczkach uwielbiam, ale coz szpryca pod tym wzgledem nie zdaje egzaminu.
Tak wiec dzisiaj paczki nadziewane przed smazeniem platkami rozy w cukrze i po smazeniu konfitura sliwkowa z imbirem oraz jagodowa, wlasnej roboty i lekko zmiksowana dla tego celu...
A przepis na paczki? Jak zwykle...
Na 27 sztuk bo tyle mi dzisiaj wyszlo
500-600 g maki
50 g drozdzy swiezych
6 zoltek
150 g cukru
150 g masla
szklanka mleka 25 cl
sol
ziarenka wanilii wydlubane nozykiem z jednej laski wanili
skorka drobno starta z jednej cytryny
kieliszek spiritusu i ja dodaje kieliszek rumu do smaku
Drozdze z lyzeczka cukru i maki wymieszac i zalac szklanka cieplego mleka. Poczekac az rozczyn zacznie peczec i wylewac sie z kubka. Zoltka utrzec z cukrem. Stopic maslo. Make polaczyc z rozczynem drozdzowym, masa zoltkowa, stopionym maslem, lekko wyrobic. Dodac reszte skladnikow. Wyrobic dosc luzne ciasto i odstawic w cieple na 1 h az podwoi objetosc.
Rozwalkowac na grubosc 2 cm, wycinac krazki szklanka i albo je nadziewac zlepiajac kulki, ukladac zlepieniem do dolu, albo odstawic same do wyrosniecia. Jest jeszcze trzeci sposob wedlug "Kuchnia Polska" otoz wykrawac spore krazki, nadziewac jak pierogi, zlepiac brzegi i wtedy wykroic nieco mniejszym formatem.
Odstawic do wyrosniecia raz jeszcze. Smazyc na smalcu najlepiej, ale u mnie nie bylo wiec olej arachidowy bo jest bez smaku i bez zapachu.
Rozkoszowac sie z goraca herbata ze swiezo startym kawalkiem imbiru i cytryna.
cukier puder do posypania badz lukier ale ja wole to pierwsze
Pączka z konfiturą różaną zjadłabym chętnie :)
OdpowiedzUsuńA ja mam żółtka po bezie i skuszę się chyba na zrobienie pączków:) nigdy nie robiłam i mam trochę obaw:) Twoje wyglądają super a jeszcze jak pomyśle o tej konfiturze różanej - mmmmmmmmmmmm poezja!
OdpowiedzUsuńSister polecam wiec!
OdpowiedzUsuńAle Babko tak masz racje, kuchnia to poezja!