Z okazji 40-stych urodzin mojego meza, zarezerwowalam stolik, juz kilka tygodni temu, w restauracji Saint James, u znanego szefa, wybranego najlepszym szefem francuskim w 2012 roku czyli u Michel'a Portos'a. I chyba sie nie pomylilam... Szef zwany pieszczotliwie w Bordeaux Marsylczykiem gdyz z tego miasta wlasnie pochodzi juz w 2009 roku uzyskal 2 gwiazdki w slynnym przewodniku kulinarnym Michelin. Szczuply, drobny, w okularach zmienia menu swojej restauracji co miesiac inspirujac sie swiezymi, lokalnymi produktami, ale tez kuchnia Japonii. Uwaza zreszta, ze kuchnia bordowska zblizona jest do japonskiej gdyz opiera sie na najswiezyszych i najwyzszej jakosci produktach.
Przy restauracji znajduje sie Relais château czyli hotel-palac, w ktorym cudowne pokoje oferuja gosciom widok na Bordeaux i winnice Bouliac, gdyz w tej miejscowosci znajduje sie Saint James.
Wejscie do restauracji, przed ktora znajduje sie ogrod pelen dosc ciekawych rzezb...
Sala restauracyjne na okolo 50 osob jest niezwykle skromna, ale tez elegancka. Przez wielkie przeszklone okno wspanialy widok na miasto Bordeaux, w ktorym mieszkam... Bukiety zonkili dyskretnie przypominaly o wiosnie... Karta zmienia sie co miesiac i zawiera 10-12 dan nie wiecej.
Na zdjeciu przystawka z kalamarnicy oraz sajgonka nadziewana swiezym kozim serem, mieszanka glonow i chrupiacych warzyw, sos na bazie masla i cytrusow.
Pierwsze danie glowne to morszczuk w roznych lisciach kapusty i rzodkiewkach na cieplo, u gory pieczone liscie kapusty, sos na bazie cytrusow.
Drugie danie glowne to oczywiscie mieso we francuskiej tradycji: poledwica wolowa, purée z pasternaka i z ziemniakow, mlode pory, koper wloski sos na bazie octu balsamicznego, brukiew i cieniutkie suszone spaghetti z korzenia chrzanu, chips z marchewki.
Danie dzieciece gdyz bylismy na obiedzie z naszym Antosiem to befsztyk choc mogla byc ryba, purée z ziemniakow a na nim wiosenne warzywa glaçé i domowy ketchup. Antek byl zachwycony... wielkie i kolejne odkrycie dla niego.
Deser widniej na tytulowym zdjeciu: sorbet z mango i purée z mango, do tego chrupiace cieniutkie ciastko na bazie czekolady Gujana na nim mus czekoladowy, brunoise z owocow...
Do wszystkich dan winiarz czyli sommelier dobral nam odpowiednie wina i rodzaje wody mineralnej. Zamowilimsy tez 3 kieliszki szampana podczas deseru gdyz chcielismy wreczyc mojemu mezowi a tatusiowi Antka prezent...
na koniec kawa i mignardises czyli miniatury slodkich deserow:
degustacje nalezalo rozpoczac od najwiekszego deseru a bylo to gaspacho z owocow z dominujaca nuta gruszki, nastepnie mus z czekolady Gujana i polewa z orzechow laskowych, trzecia szklaneczka to krem i galaretka waniliowa pod crumble i na koniec tradycyjny bordowski cannelé, przepis na moim blogu...
i nawet cukier do kawy byl w formie cannelé jak usmiech adresowany do tego cudownego regionu...
Bylo wiec nie tylko smacznie... ale tez odkrywczo i cudnie, spacer w parku palacu wsrod rzezb dopelnil calosci. Praktykowane ceny nie naleza do najwyzszych:
Obiad od 47 euro do 68 euro od osoby
Menu dzieciecy czyli coulotte courte 20 euro
Kolacja od 68 do 132 euro za menu dégustation.
Pokoj dwuosobowy ze sniadaniem okolo 200 euro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz