Lokal jak juz pisalam na moim codziennniku jeden z salonow Hôtel de Sèze w Bordeaux, ktory wynajelismy na te okazje.
Wina przez nas, do obiadu wybrane...
Obiad skladal sie z 5 czesci: aperitiwu, przystawki, dania glownego, deseru oraz kawy... zdjecia robilam troche w biegu, pomiedzy goscmi wiec nie sa zbyt piekne... ale oddaja kilmat i menu komunijnego obiadu. Tutaj przystawka dla doroslych: jajko mollet w specjalnej panierce podane na musie z zielonych szparagow i swiezo podsmazonych smardzach - akurat jest na te wszystkie produkty sezon... Dziecice przystawki byly dwie do wyboru, ale nasze dzieci wybraly melona z szynka z Bayonne.
Danie glowne dzieci... tutaj tez byl wybor, ale jednoglosnie zakrolowal burger z serem owczym z Pirenejow, domowe frytki i salatki.
Danie glowne doroslych: kotlet cielecy pieczony w niskiej temperaturze, smazone foie gras, purée z czarnymi truflami...
deser byl zdeycdowanie najslabsza strona tego menu... jesli chodzi o royginalnosc i prezentacje: baba z rumem, sorbet ananasowy i kawalki skaramelizowanego ananasa, mus z marakuji.
Przed tym uroczystym obiadem niedzielnym, goscie zostali zaproszeni w sobet wieczorem do naszego domu na kolacje... nic nie sfotografowalam bo mialam zbyt duzo napiecia przed komunia, ale o tym juz pisalam na blogu codzienniku... Podalismy:
1. Apperitiw: Lillet wino rodem z Bordeaux z melonem, rzodkiewkami, oliwkami...
2. Nastepnie robilismy barbecu: szaszlyki z kurczaka i z cytrynami confit mojej produkcji, wybor kilebasek... do tego 2 salatki tradycyjna Caprese oraz mieszanka kaszy bulgur, zielonego groszku i mlodego bobu ze swiezym serem feta.
3. Desery: czeresnie i morele; tort rabarbarowy oraz tradycyjne Canelé z Bordeaux... Do tego oczywiscie wina...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz