Tak, tak
dziś są Antosia imieniny. Jego świętym patronem jest Antoni z Padwy i choć we
Francji imienin się nie obchodzi to my je obchodzimy. Antoś dostał od nas w
prezencie nowy strój do gry w tenisa, markowy, z jego klubu czyli szorty i koszulkę!
Po wczorajszym wybuchu radości ale takim, że mało mi domu nie rozniosło, gdy
Antek dowiedział się, że wygrał turniej golfowy w ubiegłą środę co pozwoliło mu
na przeskoczenie 13 punktów Indeksowych dzięki, którym został najlepszym, w
swojej kategorii wiekowej graczem w regionie Akwitani… dziś nie mniejszym
sukcesem cieszył się nowy strój. Ma teraz dwa. I już dziś popołudniu testuje
ten nowy na turnieju w Talence… uff…
A, że imieniny to i też ciastka! To już moja, domowa, sztuka cukiernicza na uwienczenie dnia. Religieuses czyli podwójne a czasem wręcz potrójne ptysie wypełnionione kremem znane są we Francji od XIX wieku. Wymyślił je jednak napolitański lodziarz Frascati w swej paryskiej cukierni, dokładnie w 1856 roku. Od tego czasu ciastko to święci triumfy na niedzielnych stołach Francuzów! Jest zazwyczaj nadziewane kawowym bądź czekoladowym kremem, bywa też, że tylko tym zwykłym ciastkarskim, aromatyzowanym wanilią. Cukiernicze domy Pierre’a Hermé czy Ladurée podają Religieuses z najróżniejszych smakach i formach, także na słono.
U mnie dziś inspiracja przepisem zamieszczonym w marcowym numerze “Régal” z drobnymi zmianami.
Na 8 ciastek Religieuses
Przygotowanie 30 minut
Pieczenie od 20-40 minut
Dekoracja końcowa 20 minut
Ciasto na ptysie
7,5 cl czyli 75 ml wody i tyleż mleka, razem 150 ml płynów
3 jajka
Szczypta soli
Łyżeczka cukru
Płyny z masłem, solą i cukrem zagotowujemy. Odstawiamy garnek z ognia i jednym ruchem wsypujemy mąkę. Odstawiamy garnek na gaz i intesywnie mieszamy aż ciasto będzie ładnie odchodzić od boków garnka – około 1 minuty. Przekładamy je do miski. Teraz dodajemy po jednym jajku, za każdym razem to jajko ma być uprzednio w miseczce rozbełtane i dalej intesywnie mieszamy.. Ciasto ma być elastyczne, z satynowym połyskiem, nacięty w nim nożem rowerk musi się sam zamknąć w ciągu 2-3 sekund – oznacza to, że ciasto ma idealną konsystencję.
Ciasto pakujemy w rękawch cukierniczy i wyciskamy na blache, wyłożoną papierem do pieczenia z wyrysowanymi kołkami o 5 cm średnicy, 8 dużych ptysi. Obok, albo na innej blasze, wyciskamy 8 małych ptysi. – 2 cm średnicy. Pieczemy od 20 do 40 minut w 200°C.
Mus truskawkowy
200 ml kremówki
3 listki żelatyny – 6 g
Żelatynę namaczamy w zimnej wodzie, gdy napęcznieje rozpuszczamy ją w łyżce podgrzanego w garnuszku purée truskawkowego. Dodajemy do reszty purée i schładzamy. W tym czasie ubijamy kremówkę, dodajemy cukier puder i mascarpone i ubijamy dalej. Gdy purée nieco stężeje łączymy je z kremem.
Bierzemy rękaw cukierniczy z niezbyt szeroką końcówka 0,5 cm max. Od spodu wbijamy się w duże ptysie i nadziewamy je musem. Podobnie z małymi.
Dekoracja
i 100 g różowego marcepanu
1 łyżka konfitury truskawkowej – jako klej
Listki mięty
Marcepan rozwałkowujemy cieniutko pomiędzy dwoma arkuszami papieru do pieczenia. Wycinamy kółka, gwiazdki, kwiatki… Układamy pomiędzy i na ciastkach.
Nie będę ukrywać, że do takiego deseru idealnie pasuje różowy szampan!
Bardzo radosne ptysie i jakie apetyczne (:
OdpowiedzUsuńDziekuje! sa tez pyszne!
OdpowiedzUsuńjuz nie kuchania ...kuchnia sztuka!!!
OdpowiedzUsuń