Jestem prawie na wakacjach… prawie bo muszę być dyspozycyjna
do 13 lipca, ale narazie nic robić nie muszę, jechać nigdzie nie muszę. Matury
zakończyłam wczoraj o godzinie 18.
Tak więc przede mną sporo wolnego czasu i postanowiłam
rozpocząć na moim blogu taki nowy cykl o zdrowiu – z którym miewam kłopoty i o
trzymaniu FORMY po 40-stce. Moje dni, spostrzeżenia, produkty.
Natchnęła mnie do tego dzisiejsza wizyta u mojej dietetyczki.
Pisałam już o niej od stycznia
tego roku. Cel osiągnięty!!!
Ja już tak
mam, że jak coś sobie postanowię to to zrealizuję prędzej czy później…
uparciuch ze mnie straszny.
Wyniki mam
wzorowe, no prawie… jeszcze trochę tłuszczu muszę zamienić na mięśnie, ale to
potrwa.
-
58,6 kg
Wzrost się
nie zmienił: 165 cm
To jak na
mnie bardzo dobry wynik bo mam szkielet gruby, grubokościsty inaczej mówiąc.
Ale
najpiękniej zmienia mi się kompozycja ciała… rośnie masa mięśniowa, przybyło
znów 900 g ,
a znika masa tłuszczowa – 2,4
kg przez ostatnie 3 miesiące. Poziom minerałów w moim
ciele jest maksymalny – co świadczy o dobrym i zdrowym odżywianiu.
Punktem
ujemnym jest zatrzymywanie wody i dzisiaj było jej prawie o 2 litry za dużo…
ale po takich upałych jakie przeżyliśmy trudno się dziwić. Mam z tym jednak
problem.
Niezwykle
pozytywnym jest też fakt, że mam niesamowitą formę, mnóstwo energii i od ponad
półtorej miesiąca śpię bez prochów! Fakt raz lepiej raz gorzej, ale ogólnie
jest dużo, dużo lepiej.
Wchodzę
więc bez problemu w rozmiar 38 – wersja francuska czyli polskie 36 a włoskie 40 bo co kraj to
pomiar.
Moje MENU z wczoraj:
Śniadanie godzina 7: sok z pół cytryny z wodą; owsianka
z jabłkiem i z cynamonem ( 4 łyżki płatków owsianych eko, 125 ml mleka
migdałowego); zielona herbata.
Godzina 10: Ricoré i plaster arbuza
Obiad godzina 12:30: surówka z tartej marchewki (
sos olej rzepakowy i orzechowy po łyżeczce i ocet balsamiczny) – 150 g (około); halibut z
patelni 150 g ;
mieszanka warzyw ( marchew, cukinia, korzen selera) z odrobiną sosu sojowego
też z patelni – 150 g ;
jogurt naturalny. Kawa i kostka gorzkiej czekolady
Godzina 16 : podczas pilnowania matur… 0,5 l zimnej zielonej herbaty
z lyżeczką miodu i świeżą miętą, mała garść orzechów: 3 włoskie, 5 migdałów, 3
brazylijskie.
Kolacja godzina 20: Te oto zapiekane plastry bakłażanów
( 4 dokładnie) z pomidorem i mozzarella di buffala, do tego czosnek, bazylia,
oliwa z oliwek, 40 g
chleba i duży plaster arbuza!
Poza tym co
pdane piję tylko wodę.
Aktywność ruchowa:
praktycznie żadna oprócz przytargania 10 siat zakupów, i kilku zgrzewek
wody mineralnej. Ale było ponad 35°C !
MENU na dzisiaj
Śniadanie godzina 7: sok z cytryny z wodą, garść
czereśni; 60 g
chleba na zakwasie wiejskiego i eko, 60 g twarogu; zielona herbata.
Godzina 10: Ricoré i dalej 10 czereśni!
Obiad godzina 13: sałata z awokado ½ sztuki (olej
rzepakowy, ocet balsamiczny i jak zawsze sól, pieprz i kurkuma!!!! Oraz czosnek);
morszczuk 150 g ,
brokuły 200 g ,
sos cytrynowy ( masło i cytryna plus szczypiorek - 2 łyżki), jogurt naturalny, kawa i kostka
gorzkiej czekolady.
Godzina 16: plaster arbuza, garść orzechów różnych –
mała, woda z kokosa eko!
Kolacja godzina 20: ryż basmati (150 g ugotowanego) z
pieczarkami duszonymi na oliwie (250
g ) i z czosnkiem oraz z migdałami. Kawałek sera owczego –
30 g z
Pirenejów.
Aktywność ruchowa: zbyt mała dzisiaj bo tylko 40 minut marszu do
dietetyczki i z powrotem oraz 3 godziny ostrego sprzątania – byłam spocona po…
podłogach i innych takich… Może poskaczę na skakance po kolacji na tarasie z
jakiś kwadransik ale jeszcze nie wiem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz