niedziela, 23 listopada 2014

Kolacja z przyjaciolmi czyli à la française i Tort Orzechowy... oraz na naszym stole w tym tygodniu.

Kolacja z przyjaciółmi czyli dîner à la française i kuchnia w tym tygodniu.
Wczoraj wieczorem spędziliśmy bardzo miły wieczór w towarzystwie Claudi i Eric’a. Pojawili się około 19h30 w naszym domu a wyszli dobrze po północy. Bardzo fajnie nam się rozmawiało a i kuchnia była niczego sobie.











Od rana zabrałam się za przygotowanie tortu orzechowego, który miał być zwieńczeniem posiłku. Uwielbiam ten tort nie tylko ze względu na jego smak, ale też z sentymentu. To tort, który w moim dzieciństwie robił mój dziadek i robię go według jego przepisu, tyle, że zmieniłam kompozycję kremu:z maślanego z orzechami na ten na bazie mascarpone (cudowny ser, niedostępny w latach mojego dzieciństwa w Polsce), nieco lzejszy.











Przepis na ten tort jest już na moim blogu…http://est-ouest-est-ouest.blogspot.fr/2011/10/orzechowy-torcik.html











A taka francuska, proszona kolacja składa się z wielu części. Po przyjęciu gości, rozpoczynamy od aperitiwu, na małym stoliku w salonie. Ja wczoraj przygotowałam tosty z foie gras, i dwie miseczki koreczków z dobrych gatunków francuskich serów z pomidorkami cherry oraz z winogronami. Z wyboru alkoholi zostaliśmy przy jednym : Staropolski miód Pitny !!!! uwielbiamy !











Taki aperitiw trwa około godziny i po nim przechodzi się już do stołu.





Na przystawkę podałam klasykę mojego stołu : zupę krem z topinambura z chipsami z szynki bajońskiej i ze zredukowanym octem balsamico.





Na danie główne była faszerowana perliczka – znakomicie wyszła, ale nie zdąrzyłam sfotografować. Farsz zrobiłam z plastrów boczku świeżego, suszonych śliwek, szalotek i likieru śliwkowego. Dusiłam ją pod przykryciem, doprawiając  bulionem z kury i  śliwkami przygotowanymi osobno w rosole z dodatkiem śliwowicy (eau de vie de prunes).





Do tego było purée z dwóch jabłek czyli z ziemniaków i z jabłek ubite ze śmietaną i z masłem.











Po daniu głównym sery i sałata, pieczywo.





A na deser tort orzechowy.



Na koniec wypiliśmy po kieliszku Porto, które przywieźliśmy z Porto po czym znów wróciliśmy na kanapę i na fotele na zioła z miodem… to tradycja francuska, spożywanie ziół przed spaniem!





Wszystko okraszone zostało butelką dobrego Burgunda i niekończącą się rozmową…











A w tym tygodniu? Mało gotowania, mało czasu… więc powrót do dań prostych:





Polędwica wieprzowa w cytrynach confit i w orzeszkach, tarta baskijska, raclette w przyszły week-end, kilka zup: krem z dyni, krem z marchewki z imbirem… nic wielkiego.

1 komentarz:

  1. fantastycznie się to czyta- fajnie byłoby raz w życiu być gościem na takiej wspaniałej kolacji, szczęsciarze z waszych przyjaciół (choć na pewno nie tylko pod względem kulinarnym!). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń