Po przeprowadzce czas na pierwsze danie z kuchni typowo bretońskiej... obfitującej w ryby i owoce morza. Po porannej wizycie sobotniej na rynku Les Lices... trudno sie bylo oprzeć... cudne, wielkie, świeżutkie makrele z nocnego polowu... Wzielam 2 bo to bylo i tak dosyć na 4 osoby a nas jest 3!
Pan sprzedawca wypatroszył mi je i poprosiłam o odcięcie łbów choc niektórzy robie na tym zupe rybna...
Mega proste danie...
2, 3 czy 4 makrele w zależności od ilości osob i wielkości ryb... na te porcje: 2 cytryny confit czyli z zalewy solnej, 1 świeża cytryna, liście świeżego tymianku i laurowe, sol, oliwa z oliwek.
W brzuchy makreli wkładamy pokrojone cytryny confit i ziola, doprawiamy, skrapiamy calosc sokiem ze świeżej cytryny i doprawiamy sola, skrapiamy obficie dobra oliwa z oliwek i do pieca na jakies 20 minut w 180°C... mieso ryb ma byc mięciutkie i jeszcze wilgotne wiec lepiej niedopiec niz upiec zbyt dlugo i wysuszyć...
Podalam z mlodymi ziemniaczkami duszonymi w garnku w łupinach, na oliwie, z czosnkiem i ziołami: tymianek i rozmaryn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz