Nareszcie ! Grudzień czas zacząć z jego korowodem
przygotowań, uciech różnych, wzruszeń ale też spięć albo i kłótni jak to w
życiu bywa ! Ja ten miesiąc UWIELBIAM bo i Święta uwielbiam a
przygotowania do nich to chyba nawet bardziej niż same świąteczne dni. W moim
przypadku zdecydowanie tak !
Grudnie mojego dzieciństwa w PRL-u były znacznie mniej
świąteczne i kolorowe niż te obecne. Miast nikt nie zdobił, adwentu się nie
celebrowało poza porannymi roratami i robieniem ozdób na choinkę wieczorami. Choinkę
kupowano tydzień przed Świętami ale ubierano ją dopiero w wigilijny poranek. Jedzenie
było na kartki, kolejek nie brakowało i Święta związane były dla nas katolików
przede wszystkim z przeżyciem duchowym a ich materialna oprawa wywoływała stres
i łzy zmęczenia.
Na całe szczęście te urocze czasy minęły. Przeżycie duchowe
i religijne, dla niektórych zostało zastąpione dziką konsumpcją i świątecznymi
piosenkami najlepiej już w końcu listopada. A same Święta popłynęły szerokim
strumieniem czekolady, wykwitnych alkoholi, bardzo drogich dań i prezentów.
Trudno zachować równowagę w tym wszystkim… Dla nas przynajmniej jest to trudne.
Od
kilkunastu lat już jednak celebrujemy Adwent. Nie mszą roratnią bo tej we
Francji nie ma ale radosnymi przygotowaniami i daniem odrobiny siebie tym,
którzy potrzebują.
Przygotowania
domowe idą pełną parą. Dekoracje, zakup choinki w tym tygodniu, zakup upominków
( ja swoją część wykonałam mój mąż jak zwykle jeszcze nie, choć ma całe dnie lub
prawie dla siebie… ale też spore problemy z mobilizacją i wprawieniem się w
ruch, efektywny i produktywny). Wczoraj upiekliśmy też z Antkiem tradycyjne
polskie pierniczki – widoczne na zdjęciach. Kalendarze adwentowe wiszą w każdym
pokoju… Nuty z kolędami znów stanęły na pianinie… Tak, materialne przygotowanie
są zaplanowane i sprawiają radość.
Jest jednak
jeszcze kilka innychh aspektów przygotowań… Kartki i wysyłka prezentów do
rodziców i mojej chrzestnej – w tym tygodniu; antkowe koncerty Bożonarodzeniowe
– ten najważniejszy już 14 grudnia o 20h30 w Bordeaux ( nie mogę się doczekać bo to dla
mnie moment niezwykły wzruszenia, piękna i modlitwy też!); spowiedź święta 16
grudnia bo tylko w ten dzień, wieczorem, w kościele obok domu spowiadają… Antek
sam się o tę spowiedź dopomina i bardzo mnie to cieszy, tak wewnętrznie cieszy.
Od 16
grudnia rozpoczynają się też dwutygodniowe wakacje świąteczne… do moich teściów
jedziemy 23 grudnia na 3 dni Świąt… I do tego czasu mamy trochę wolnego… więc w
tym roku zapisaliśmy się jako wolontariusze do rozdawania posiłków uchodźcom
przesiedlonym z “dżungli” z Calais .
Antoni
będzie też biegł w szkolnym maratonie 15 grudnia by zebrać pieniądze dla
uboższych francuskich dzieci. Co roku jego szkoła organizuje tę akcje, jak te
miski ryżu w Wielki Piątek i co roku mój syn z zapałem w nich uczestniczy.
W ubiegłą
sobotę wieczorem byliśmy też na pierwszym Bożonarodzeniowym podwieczorku u
Claudi i Eric’a… Claudia jak co roku napiekła bawarskich specjalności i ak
pięknie udekorowała dom swój, że dech mi zaparło. Było cudownie, miło,
przyjacielsko… a wieczór skończyliśmy na kolacji u Japończyków.
Święta idą
więc, idą krokiem swym dostojnym radując nas maluczkich.
Przepis na pierniczki tutaj:
http://est-ouest-est-ouest.blogspot.fr/2011/12/po-piernikowym-domku-czas-na-pierniczki.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz