wtorek, 17 grudnia 2013

Przedświąteczny obiad z psiapsiółką !// Déjeuner avec Stéphanie! Any Teas à Bordeaux

Przedświąteczny obiad z psiapsiółką !




Wreszcie ! Bo tylko ta praca i praca… dziś nawet na wagary poszłam bo powinnam być na szkoleniu na Uniwerku 3 h szkolenia plus 2 h dojazdu. Wybrałam obiad ze Stéphanie ! I nie żałuje, żadnej Mea Culpa więc nie będzie.

 

Spędziłyśmy cudowne południe, plotkowałyśmy tak, że aż się kubkiz herbatą trzęsły. Stéphanie zaprowadziła mnie do herbaciarni ( Salon de thé) w samym centrum Bordeaux, nieopodal Opery i Grand Hôtel, do “Any Teas”. Nigdy tutaj wcześniej nie byłam.
 
 
na tarasie
 
Miejsce okazało się urocze, spokojne, cieplutkie. Zjadłyśmy razem obiad, dość prosty jak to w herbaciarniach bywa: sałata na wstęp,
 
 
 
 
szaszłyk z kurczaka w sezamie na risotto z cukinią i pomidorami
 
 
 
I deser dnia – świąteczny pod czekoladowym kloszem schował się piernik przełożony świeżymi cząstkami pomarańczy i konfiturą pomarańczową. i wszystko było by pięknie i ładnie gdyby nie ozdoba z truskawki zupełnie do tego deseru nie pasująca oraz zbyt gruby spód czekoladowy, nieco siermiężny.


kawa i do kawy
 
Właścicielka lokalu, gdy wychodziliśmy spytała dlaczego robiłam zdjęcia. Powiedziałam, że na bloga. Uśmiechnęła się zalotnie i spytała:

“ Czy wszystko mi się podobało, smakowało”… powiedziałam to co wyżej. Właścicielka nieco się zdenerwowała moją drobną krytyką i zawołała kucharza-ciastkarza. Stéphanie pękała obok ze śmiechu, ja wyłuszczałam ciastkarzowi moją opinię. Bardzo się przejął i zamierza poprawić swoją dekorację truskawkową w pełni grudnia. Rozstaliśmy się ściskając prawicę, dzieląc adresem bloga i życząc sobie Wesołych Świąt!

 

Po wyjściu, Stéphanie mówi do mnie “ Niesamowita jesteś! mówiłaś jak ekspert jakiś, ale dobrze bo też mi to przeszkadzało”.

Skwitowałam uśmiechem, bo zawsze mówię o tym co mnie zachwyca i co mnie drażni gdy właściciel restauracji czy kucharz pyta “ jak się odbywa posiłek, czy wszystko w porządku”. Niepytana raczej nic nie mówię no chyba, że jest coś wyjątkowego.

Bawią mnie klienci, którzy krytykują, nie dojadają bo im nie smakuje a nie proszą o zmianę czy na pytanie “ Jak było” mówią “wszystko dobrze”… Śmieszna jest ta hipokryzja.

 
 

Ale do Stéphanie wracając… nasze dzieci razem w tenisa grają w Primrose. A ona jest mamą 3 dzieci, mediatorem psychologiem z prawniczym wykształceniem. Ma swój gabinet choć pracuje tylko 2 dni z tygodniu. Resztę poświęca rodzinie choć ostatnio bardzo zaangażowała się w politykę… wybory lokalne w 2014 roku, działa na rzecz Juppé… I mnie namawia. Ja już do jednej partii należe z mężem, do Partii Radykalnej czyli centrowej a Juppée to prawica, UMP, nie bardzo mi po drodze.

Obgadałyśmy wszystko: Święta, prezenty, ich rolę wychowawczą, wartości naszych dzieci, zmiany zachodzące we francuskim społeczeństwie, moje perspektywy kariery, miejsca zamieszkania… uf, czego nie było w naszej rozmowie? Nie wiem… bo tematów dziesiątki.

 

Uwielbiam te nasze narady… jutro na tenisie kolejna, ale krótsza i tylko przy kawie porannej.

 

Zawsze jestem wdzięczna po takich spotkaniach… wdzięczna za to, że Ktoś sprawia, że może by tak dobrze, ciekawie, że żyję po prostu…

 

Ps: A dla ciekawych cen zapłaciłam 15,80 euro za obiad.

1 komentarz:

  1. Ładne miejsce, a spotkanie z przyjaciółką- bezcenne. Też lubię takie spotkania w fajnych miejscach (i lubię o nich pisać :) )

    OdpowiedzUsuń