To kolacja-prezent, z okazji urodzin mojego męża. Zaprosiłam
go na kolację w zeszłą sobotę do
znakomitej restauracji szefa Nicolas Masse, odznaczonego 2* w Michelin, ale
też Gault&Millau d’or. To młody
szef, ma 37 lat. Jego kuchnia pełna jest sezonowych, lokalnych produktów, które
wysublimowane tworzą niezwykłą mozaikę. Restauracja znajduje sie wsrod winnic, i spa znanej marki kosmetykow Caudalie.
wejscie do restauracji... ogromny bukiet kwiatow a w tle stary, inkrustowany klawesyn
Jak we wszystkich gwiazdkowych restauracjach gości wita u
progu majordomus, w garniturze, z profesjonalnym uśmiechem na twarzy prowadzi
do stolika, odsuwa i przysuwa krzesła. Zaraz po nim pojawia się sommelier czyli
znawca win i szampanów ( marzy mi się zrobienie studiów w tej dziedzinie… może
kiedyś ?). Proponuje aperitif… On też występuje w garniturze tyle, że ma
też na sobie taki specyficzny fartuch. Jego pomocnicy będą podczas całego
posiłku podchodzić nalewać wodę i wina – żadna butelka nie znajduję się na
stole, na którym się je, a na stoliku pomocniczym obok.
nasz stolik i piekne sztucce z trzonkiem w formie spelcionych galazek winnych
Wybieramy
znakomite Smith Haut Lafitte, na terenie, którego się znajdujemy, Grand cru classé…
poezja…
Wino i wody
wybrane te z bąbelkami i te bez, zależy jaka do czego, jakiego dania.
W tym
momencie podchodzi pani z koszem ogromnym pełnym pieczywa. Wybieramy
indywidualne chlebki z 6 zaproponowanych rodzajów… tutaj chleb wiedeński z
kaszanką w środku – niesamowity smak. Pierwszy raz w życiu jem coś takiego.
Podają
amuse-bouche czyli przed-przystawkę, małże brzytwy w sosie cytrynowym w tym są
jeszcze jakiś mikroskopijne algi… całość jest odkryciem.
Danie
główne to mieszanka supreme de volaille czyli mięs drobiowych podana z
cremolatą czyli mieszanką parmezanu I zmielonych orzechów laskowych, do tego
polenta I wiosenne warzywa oraz sos, tzw: bouillon court, którym pani polała
nam dania jak tylko postawiła je na stole.
Serów nie
braliśmy choć całe dwa ogromne wózki kusiły dziesiątkami gatunków… Za to deser
urodzinowy Stéphana… okazał się niespodzianką: pod kopułą z bezy ukryte było
carapccio z ananasa z limetką, pod carpaccio znajdował się mus z marakuji,
wszystko ułożone byłŁ na plastrze ananasa confit w wanili… I ozdobione złotem
spożywczym…
Na koniec
oczywiście tradycyjne mignardises czyli malutkie ciasteczka: tourron, makarony
pistacjowe I tarteletki czekoladowe.
Przeżycie
dość niesamowite… zamierzamy wrócić tam w czerwcu z Antosiem bo on uwielbia
taką kuchnię…
Ceny oczywiście
wysokie, ale nie wyższe niż w podobnych miejsach tego typu: dwa menu za 65 i za
95 euro od osoby, dania z karty około 30 euro przystawka, od 40 euro danie
główne, 15 euro sery i od tej też sumy w górę desery.
Mmmm! Ale pysznie to wszystko wygląda :) Fajnie by było zjeść w takiej restauracji! Grats ;P
OdpowiedzUsuń