poniedziałek, 4 lutego 2013

W cukierni u Philippe’a Andrieu – ex-Ladurée// Pâtisserie Ph. Andrieu Arcachon

 photo DSC06308_zps16010a33.jpg
moj synek, zapatrzony w canelés, beignets czyli paczki i mini-kougloff.
 
Wybraliśmy się wczoraj po raz pierwszy nad ocean – wpis na blogu codziennym, do Arcachon. Urokliwe miasteczko-stacja nadmorska, latem przyciąga tysiące turystów i urlopowiczów, zimą raczej jest dość puste. Wczoraj jednak za sprawą słońca, ostrego choć lutowego, miasteczko wypełniło się mieszkańcami Bordeaux, spacerowiczami, całymi rodzinami z dziećmi. Byliśmy też i my, radośni, opatuleni i dośc szybko głodni.
 
 photo DSC06309_zps0fd92fbb.jpg
 

Douceurs de Louise - napis nieco zjadlo!
Na głównej ulicy w grudniu ubiegłego roku, Philippe Andrieu otworzył jedną ze swoich cukierni. Przez lata był on szefem w paryskiej Ladurée, zresztą książki kucharskie z jego przepisami (słodkimi) wydawane pod tą marką są jego autorstwa. Po latach jednak postanowił wrócić do swoich rodzinnych stron i otworzyć własne laboratorium cukiernicze, z którego wysyłane są wypieki do malutkich, słodziutkich sklepików na wybrzeżu i w samym Bordeaux.
Mogłabym zjeść witrynę… ale… oto kilka zdjęć.
 photo DSC06310_zpsc959908e.jpg
 
malinowe eklery... mniam, ceny nie za wysokie okolo 4 euro za indywidualne ciastko.
 
 photo DSC06311_zpse6db4952.jpg
 
makaronikowy szal i raj!
 
 photo DSC06312_zps16b124ff.jpg
 
te mini-kougloff ladnie sie do mnie usmiechaly ...
tylko niestety zoladek mam za maly na te wszystkie specjaly!

2 komentarze:

  1. W takiej cukierni mogłabym spędzić cały dzień! Albo lepiej dużo ciastek na wynos i hop nad ocean :)

    OdpowiedzUsuń