Jednej z tysięcy… z
pewnością, ale postanowiłam ją polecić bo znajduje się tuż obok La Perdrera,
słynnego domu Antoniego Gaudiego przy Passeig de Gracia. Dla zgłodniałych
turystów to idelane miejsce. Szukaliśmy jakiegoś lokalu by zjeść obiad a była
dopiero 12h30 czyli pora naszego francuskiego obiadu. W Hiszpani restauracje
otwierają dopiero od 13h… Antek krzyczał, że głodny.
Nie mieliśmy jednak najmniejszej ochoty na pootwierane,
wzdłuż tej luksusowej ulicy, bary łapiące turystów i obsługujące ten
niekończący się tłum bodajże dwadzieścia godzin na dobę ! Stosy
przeznaczonych dla turystów tapas i innych kanapek miały ma co wspólnego z
hiszpańską kuchnią. W ogóle w tej dzielnicy trudno było znaleźć coś
hiszpańskiego oprócz architektury. Kierując się w stronę parku Gaudiego, przy
jedne z poprzecznych ulic zauważyłam restaurację « Samoa », wylądała
na włoską. Podeszliśmy bliżej. Wnętrze okazało się całkiem przyjemne i jeszcze
o tej porze puste. Na tarasie siedziało tylko kilka osób. Wszystkie mówiły po
hiszpańsku.
I to był
znak… lokal odwiedzany przez tubylców…
Uprzejmy
kelner usadzł nas przy stoliku. Restauracyjna piwniczka win zachęcała
rocznikami I gatunkami wina, lokalnego w większości.
Zamówiliśmy
butelkę Roja, do tego po talerzu pasty z lokalnymi owocami morza… Antek miał
dziecięce menu dość nietypowe gdyż na talerzu znajdował się burger, frytki oraz
spora porcja spaghetti po bolońsku… zjadł połowę… Za to chętnie skosztowaliśmy
lokalnego deseru katalońskiego kremu przypoinającego nasz krem brulée. Mniam…
Ceny bardzo
przystępne: pizza od 12 euro, nasze danie 14 euro, menu dziecięce 10 euro, wina
od 12 euro za butelkę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz