Bardzo banalna opowieść o rosole i o sałatce…// Une histoire banale de bouillon de poule et de la macédoine polonaise
Tak czasami mam, że ogarnia mnie chęć na polskie jadło. Może to być jakaś
polska zupa, albo nagła ochota na placki ziemniaczane czy pierogi. Pojawia się
ona nagle, w okresie Świąt, często gdy jestem chora bo potrzebuję wtedy wrócić
do znanego kokonu emocji, odczuć i smaków, jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynka
i tato gotował specjalnie dla mnie rosół… Nie wyobrażam sobie Wielkanocy bez
mazurków dziadkowych, sałatki mojej mamy czy pasztetu dziadka i taty
w jednym.
I taka mieszanka emocji dotknęła mnie w ubiegłą niedzielę, gdy w smutku po
wyjeździe mojej rodziny na narty, i gnębiona chorobą zakasałam rękawy
i ugotowałam sobie to co lubię!
Jak możecie zobaczyć na zdjęciach był to rosół a jak rosół to wiadomo
z warzyw robi się sałatkę, bo takie ugotowane w rosole marchewki i seler są
znacznie smaczniejsze niż te z wody. Zresztą w moim domu zawsze się tak robiło
więc kultywuję tradycję. Dorzucam jednak coś swojego… a mianowicie, ponieważ
używam wciąż jako bazy do sosów i do zup bulionów… rosół gotuję w dużej ilości,
z czego część jest zupą a część bo specjalnym odparowaniu wędruje do pojemników,
które zamrażam w formie bulionów.
To co widzicie często w moich przepisach – 1 l bulionu to mój domowy bulion
czy to rosół z kury, czy z cielęciny czy z warzyw… gdyż nie używam kostek, choć
zdarza mi się używać koncentratu z galaretki albo saszetek z suszem bulionowym
od Joël Robuchon – te są najlepsze, jak zabraknie domowego bulionu.
Tak więc nie będę podawać przepisów, które wszyscy pewnie znają nad Wisłą…
Powiem tylko jak to robię ja, jakie są moje sposoby na rosół i na sałatkę.
Rosół gotuję na całym kurczaku wiejskim czyli takim, który waży 1,5 kg
minimum… te kilogramowe, po antybiotykach, z supermarketu się nie nadają. Kroję
go na cześci, opiekam nad ogniem końcówki pałek i skrzydełek – to nadaje
niesamowity smak!... Pokrywam wodą i gotuję aż zbierze sie szum. Usuwam
i dodaję: 2 pory, pęczek zielonej pietruszki – korzenia u nas nie ma, pół bulwy
selera i dwie gałązki selera naciowego, 500 g dobrej marchewki, cebulę… liść
laurowy, ziele angielskie, sól… Na koniec dodaję roztarty z sola duży ząbek
czosnku – tak jak mnie nauczyła mama…
Wychodzi jakieś ‘4-5 litrów rosołu. Z czego połowa zostaje nieco odparowana
i zamrożona… później się ją rozrzedza.
Do niego oczywiście domowy makaron… o konsystencji… nie przemysłowe
nitki!
A sałatka?
Używam marchewek i selera bulwy z rosołu. Gotuję osobno ziemniaki w łupinach
musi ich być 2 razy tyle ile jest marchewek i selera. Marchew i seler są
w równej ilości. Do tego jedna świeża pora by chrupało i by jakieś witaminy
w sałatce były, duże jabłko, 2 ogórki kiszone bądź konserwowe, groszku – byle
nie z puszki bo ten ma brunatny kolor a nie zielony! W sezonie świeży, poza
z mrożonek – tyle ile marchwi, jajko albo dwa…
Wszystko pokrojone w formacie groszku czyli takie dość sobie te kawałeczki,
nie miazga… i nie za dużo majonezu… domowego, około 3 łyżek na 3 średnie
ziemniaki i całą resztę, niecała łyżka musztardy, sól, pieprz…
Tak wyglądają u mnie dwa sztandarowe dania z naszej kuchni… o innych już
pisałam…
Cóż nie sprawiły, że wyzdrowiałam, ale poczułam się znacznie lepiej!
Rosół bardzo lubię. Bardzo..
OdpowiedzUsuńKarolina ja tez!
OdpowiedzUsuńW moim rodzinnym domu ta sałatka zawsze nosiła nazwę włoskiej, a teraz w moim trochę włoskim domu, przekonuje się mnie, że to sałatka rosyjska.
OdpowiedzUsuńZwał, jak zwał, może być i też jarzynowa. Fakt jest taki, że wszystkim smakuje.... powiedziałabym, że w całej Europie.
Ja jeszcze lubię sobie parówę zgrzać, taką cienką i do tego keczupik, herbatka, i chlebek z masełkiem. Rozpusta.
Zdrówka !
Pozdrawiamy serdecznie
Tapenda